Wpływamy do portu na Sint Maarten. Kolejny etap podróży to wyspa Saint Maarten ta sama na której turyści z całego świata jako pierwszą atrakcję uznają wdychanie spalin z silników odrzutowych samolotów, ale o tym za kilka zdań. Opuszczamy Aidę Divę w porcie w Philipsburgu i od razu w wir strefy handlowej jak to w portach turystycznych bywa. Kilkaset kroków przez towarzystwo handlujące mydłem i powidłem i jesteśmy za bramą. Tutaj jeden z najładniejszych znaków z nazwą jakie widziałem na świecie, fota i szukam wzrokiem z kim tu objechać wyspę.
Już wcześniej z morza zauważyłem w porcie kilka dużych statków pasażerskich. Wśród wycieczkowców, „Marella Explorer 2” dla 1814 pasażerów o długości 248 metrów. Kolejny to „Allure of the Seas” 362 metrowy gigant, który samej załogi posiada 2384 osoby i jest przeznaczony dla blisko 5500 turystów. Trudno nie wspomnieć o siostrzanej jednostce naszego statku czyli „AIDAluna” o nieco skromniejszych gabarytach niż wspomniany Allura, 252 metry czyli całe 110 metrów mniej, jakby nie było duże boisko do piłki nożnej. No i wreszcie ostatni w kolejności w porcie który odpłynął najwcześniej „MS Zuiderdam”, 291 metrow jednostka należąca do kompani Holland America Line.
Trasa statków przez Sint Maarten nie jest przypadkowa ani też dobierana poprzez preferencje urokliwości wyspy czy popularności kierunku. We wrześniu 2017 roku huragan Irma dosłownie i w przenośni zmiótł ten raj na ziemi i zrównał wszystko co wzniesione ludzką i nie tylko ręką z poziomem gruntu. Masy wody i powietrza z prędkością bliską 300 km/h zrobiły mieszkańcom i turystom piekło na ziemi. Do dzisiaj po trzech latach widać skutki, sporo budynków stoi nie remontowana, ale jeszcze bardziej imponuje jak piękne jest to co odbudowują.
Każdy żywioł powoduje w człowieku pewną wzniosłość, można się tylko domyślić przy całej tragedii i nieszczęściu buduje ono zawsze lepszego człowieka. Tak i też jest z liniami które preferencyjnie traktują wyspę, bo zarządzający nią gubernator oraz król dbają o to by raj na ziemi przywrócić do stanu z przed niszczycielskiego żywiołu. O tym jak znaleźliśmy się na najbardziej znanej plaży na świecie, oczywiście znanej wśród pewnej grupy preferencyjnej, w kolejnym wpisie, zapraszam.