Drugi nasz wyjazd do Egiptu, również wakacyjny podparty był doświadczeniami z pierwszego w 2007 roku. Rejs po Nilu 2008 – Otóż jest tak, że będąc w Hurghadzie wybierając sobie jednodniowe wycieczki w postaci np. wyjazdu do Kairu czy Luksoru popełnia się wg. mnie błąd. Odległość z Hurghady do Kairu to 453 km, wyjazd o godzinie 2 czy 4 rano, pięciogodzinna jazda w gorączce bliskiego wschodu, pomimo iż autokar jest klimatyzowany itp. niedogodności to masakra nie wycieczka. Jesteśmy po 5-6 godzinnej jeździe w Kairze i co dalej? Jak ktoś może spać w autokarze jest wypoczęty, zwiedzanie jednak o godzinie najpierw meczetu, potem Gizy czy też odwrotnie to zaliczanie fakultetu na zasadzie – byłem widziałem? Mnie nie interesuje „byłem widziałem”, szukam nieco innych doznań, interesuje mnie bardzo kultura starożytna i chciałbym z nią obcować dłużej. Wybór, więc na ten wyjazd dokonałem w postaci tygodniowego rejsu połączonego ze zwiedzaniem Luksoru i Kairu. O tym, że sierpień nie jest najszczęśliwszym miesiącem do zwiedzania Luksoru już wiem i więcej tego nie zrobię, ale o tym później. Pobyt nasz zaczęliśmy od zameldowania się w Hotelu Alf Leila Wa Leila, bardzo przyjemny kompleks oddalony od linii brzegowej morza czerwonego o dwa kilometry, ale to akurat miało jak zawsze pozytywny skutek w postaci infrastruktury wewnątrz hotelu. Otóż, kiedy hotel nie znajduje się w pierwszej linii brzegowej posiada zawsze więcej basenów itp. atrakcji dla gości. O tym, że hotel sieci Picka Albatros to kolos, w którym można się zgubić, nie muszę nikogo, kto był przekonywać, kto jeszcze nie był przekona się sam. Dodatkowym atutem hotelu jest spory amfiteatr, do którego wieczorem na przedstawienia o historii Egiptu ściągają goście z całej Hurghady.Na dziedzińcu amfiteatru znajdują się sporych rozmiarów repliki Sfinksa. Kolosów Memnona czy też łuk tryumfalny. Generalnie hotel ma bardzo przyjemną wschodnio-arabską architekturę, co czyni go pomimo wielkości bardzo kameralnym. Obsługa bardzo przyjemna nastawiona głownie na gości ze wschodu, oczywiście są jak wszędzie w Egipcie czarne owce wśród obsługi, ale zawsze można ich ignorować.
Z hotelu Alf Leila Wa Leila po trzydniowym pobycie udaliśmy się autokarem z BP do Luxoru. Wyjazd z pełnymi bagażami z uwagi na to, że nie było pewnym czy wrócimy akurat do tego hotelu, tak działają BP niestety niby wykupujesz opcję w postaci, * ale co do konkretów z uwagi na zapisy pewnym być nie możesz. Po kilku godzinach jazdy i 290 kilometrach dotarliśmy do Luxoru, tam przejął nas nasz egipski pilot Hany i od razu zapędził do zwiedzania. Najpierw Dolina królów upał na termometrach 53′C, wentylatory ustawione pod namiotami, kto słaby pod namiot. Tak się złożyło, że z blisko 40 osobowej grupy tylko ja ze starszym synem zwiedziliśmy wszystkie podziemne krypty, reszta po drodze włącznie z małżonką i młodszym synem wymiękła. Wspominałem w innych wpisach i wspominał będę zawsze kocham upały a słonce mnie regeneruje do tego stopnia, że nie odczuwam żadnym dolegliwości, oczywiście bez przesady Sahary spacerkiem nie chciałbym zaliczać. Po zwiedzeniu Doliny królów następna atrakcja, czyli świątynia Hatszeptsupt, ogromna i robi wrażenie. W odwrocie w kierunku Karnaku jeszcze standard, czyli fabryka perfum i alabastru, potem kolosy Memnona i wreszcie Karnak.Dlaczego wreszcie? Bo oglądałem tyle razy na zdjęciach te cuda architektoniczne, że czas było skonfrontować to z rzeczywistością podobnie jak oczekiwałem piramidy Cheopsa. Piękne wejście wysokie mury szpaler baranów u wejścia i całkiem do rzeczy opowieści historyczne Hanego nim specjalnie rozpisywał się nie będę, chociaż dusza człowiek, bardzo sympatyczny i przyjemny w dodatku z wykształcenia historyk sztuki aktualnie robiący doktorat zdaje się. Jedno jest pewne świetnie mówił po Polsku. Zdaje się, że dwugodzinne zwiedzanie świątyni plus pajacowanie części turystów przy skarabeuszu, pajacowanie, czyli siedem kółeczek, standard nic nowego każdy zna to z autopsji. Jedni tacy jak ja patrzą, co wyrabiają przy tym ci, którzy takiej zabawie ulegają.
Śmieszne dla kogoś patrzącego z boku oni czują się spełnieni, śmigamy dalej. Po zwiedzeniu Karnaku czas na zaokrętowanie na pływającym hotelu. Wielu odetchnęło z ulgą ja również, i tu pojawia się puenta, mianowicie taka. Jeżeli chcesz cokolwiek zobaczyć w starożytnym Egipcie odpuść sobie całkowicie miesiące letnie, jedź zimą, latem jedź na plażę do hotelu. Po pierwsze przepędzą cię jak bydło na prerii, po drugie jesteś tak skołowacony, że nie wiesz, kiedy wysiadasz z autokaru wziąć 1 litr wody, może 2 litry a może w ogóle. Upały kocham, ale nikt normalny nie wytrzyma w upale nie uzupełniając płynów w organiźmie. Praktycznie po zaokrętowaniu wszyscy odetchnęli z ulgą. Wyjazd z hotelu o godzinie 3 rano galop po zabytkach itp. atrakcje, pisałem gdzieś, że głupotą jest zwiedzanie Fluoru z poziomu Hurghady taką samą głupotą jest zwiedzanie z poziomu rejsu, praktycznie niczym się to nie różni od w, /w Co innego dalsza część, czyli rejs po Nilu i zwiedzanie poszczególnych miast po przybiciu do portu, W pierwszej kolejności zdaje się na drugi dzień przybiliśmy do Edfu, kolejne piękne stare miasto Egiptu, po jednodniowym pobycie dalsza część rejsu w kierunku Asuanu i kolejne miasto Com ombo. Kolejny dzień zwiedzanie na spokojnie ciekawych zabytków. Po czterech dniach rejsu zawitaliśmy do Asuanu. Rano rześcy, jak co dzień wyruszyliśmy na miasto, w Asuanie jest, co zwiedzać chociażby kamieniołomy gdzie są pozostałości wykutych w skale części kolumn czy też bloków, które używano do budowy świątyń. Potem wielka tama Asuańska, robi wrażenie podobne do Jeziora Nasera, czyli sztucznego zalewu na kilkuset km2, który kumuluje wodę z Nilu na potrzeby suszy.
Dwa dni w Asuanie, kto miał ochotę mógł wybrać się na drugi dzień rano autokarem do sławnego Abu Simbel na granicy Egipsko-Sudańskiej. Oczywiście skorzystałem z możliwości, wraz ze starszym synem i rano pojechaliśmy do Abu Simbel.Przepiękne wykute w skale grobowce świątynie, w dodatku przestawiane o ładnych kilkadziesiąt metrów z powodu podniesienia poziomu wód jeziora Nassera, Kilkadziesiąt tysięcy ton skał pociętych na kawałki i złożonych jak klocki lego, różnica polega na tym, że klocki są regularne skała nie jest. Niemcy podjęli się tego trudu i wyszło im całkiem dobrze. Po powrocie z Abu Simbel, kilka godzin czasu wolnego i wyokrętowanie z przeznaczeniem na inną podróż tym razem pociągiem. A Asuanu do Kairu około 900 km i 11 godzin jazdy. Pociąg z przedziałami pierwszej klasy przypominał zużyciem naszą kolej, wszystko przetrawione brudem, ale powierzchownie czyste. O podróży wspominał nie będę, ważne, że w przedziale mieściło się 8 osób i podróż trwała całą przespaną noc. Rano dotarliśmy do stacji Giza. W Gizie czekał na nas autokar, do którego wsiedliśmy z obolałymi nieco kośćmi, po niezbyt komfortowo spędzonej nocy. Od razu pojechaliśmy pod piramidy, gdyż rano nie ma jeszcze pod nimi wielu wycieczek. Piramida Cheopsa na „dzień dobry” robi piorunujące wrażenie. Olbrzymia góra kamiennych bloków. Cała wyobraźnia budowana przez lata zdjęciami, opisami tudzież innymi formami przekazu to nic z tym, co ujrzeliśmy na żywo. Pod piramidami jak wszędzie w krajach arabskich cała masa handlarzy, chcących wcisnąć ci każdy towar, każdą możliwą usługę, prawo rynku. Po obejściu kilkukrotnym kolosa, udaliśmy się ze starszym synem na zwiedzenie stojącego obok piramidy muzeum statku królewskiego. Jest to nic innego jak hangar stworzony w jednym celu, obudowania wspomnianego drewnianego statku, który znaleziono tuż obok piramid w 1954 roku. Po zwiedzeniu muzeum, udaliśmy się autokarem w kierunku kolejnych piramid, równie dostojnych aczkolwiek nieco mniejszych. Kolejnym punktem było obejrzenie kolejnego sławnego po piramidzie Cheopsa obiektu, czyli Sfinksa. Sfinks na zdjęciach a ten pod piramidami bardziej rozczarował, chyba, dlatego że okolony i zabudowany ogrodzeniami a na zdjęciach występuje pod piramidami solo. Po kilkudziesięciu minutowym postoju wyruszamy w kolejnym kierunku do jednego z największych meczetów w Kairze, meczetu alabastrowego. Olbrzymia budowla na wzgórzu, z otaczającym ją wokół zespołem budynków i parku. Nadszedł czas na zameldowanie w hotelu, po męczącej na wpół nieprzespanej nocy w pociągu, wielka ulga. Hotel tradycyjnie 3*, nic specjalnego za to wokół niego w centrum panował gwar arabskiej ulicy. Przyznam szczerze, że to mnie wciąga, jak chyba każdego, kto lubi podróżować. Zamiast po kąpieli udać się na wypoczynek, wyruszyłem samotnie w miasto. Tutaj wspomnę, że podczas wcześniejszych wyjazdów i tego również, nauczyłem się sporo podstawowych słów arabskich. Konfrontacja mojego zasobu wiedzy z ulicą to najlepsza forma weryfikacji. Zauważyłem, że Arabowie chętnie uczą każdego, kto tylko zechce swojego języka. Po dwugodzinnej wycieczce w miejsca, które raczej budzą obawę przeciętnego turysty, wróciłem do hotelu, gdyż Hanny zbierał chętnych na nocne zwiedzanie Kairu. Fantastyczny punkt programu, polecam każdemu, płynęliśmy kolorową faluką po Nilu. Kair wygląda nocą pięknie, znacznie korzystniej niż za dnia. Po 50 minutowym rejsie udaliśmy się na największy bazar Kairu Chan-al-Chwalili. Dziesiątki tysięcy handlarzy, setki kilometrów uliczek i Bóg wie, co jeszcze, wszystko w jednym miejscu, Niestety i tutaj kolejne pomyje na organizatorów wycieczek. Dadzą ci 45 minut do godziny czasu na zwiedzanie czegoś, na co nocy zabraknie. Nie wiem, dlaczego ale za każdym razem, kiedy podczas organizowanych przez biura wycieczek sprawa dotyczy, zwiedzania targowisk tudzież innych bazarów przelecą tobą jak struś pędziwiatr po obiektach.Za to to, co nudne dla większości lub to, co im (przewodnikom) w interesie tam możesz hasać do woli. Kiedy „ON-a” jadą z tobą na wybrany przez nich bazar, sklep itd. to kupuj jak długo chcesz? Interesy, interesiki a wrażenia takie, że ja dla przykładu mam do nich wstręt i odpycha mnie od tych ludzi. Nawet wspomniany Egipcjanin Hany, skądinąd jeden z najlepszych przewodników w Egipcie, realizuje przy okazji oprowadzania swoje własne interesy. Cóż począć, ich folwark mogą robić, co chcą, ale niesmak pozostaje…..CDN