2007 Le Pacha Resort Hurghada.
Zastanawiałem się jak rozpocząć ten wpis, kraj, który dzisiaj każdy odwiedza jak dawniej Władysławowo lub Hel. Dziwnym, ale jednak trafem mój pierwszy wylot do Egiptu przypadł dopiero na 2007 rok. Niestety spotkało mnie zdrowotne nieszczęście i to był główny powód późnych odwiedzin krainy faraonów. Starannie grzebiąc po forach wybrałem kameralny hotel w środku Hurghady La Pacha Cataract. Wybór padł na ten, ponieważ wolę kameralne hotele od resortów a dwa ponieważ znajdował się w centrum mieściny, dzięki czemu chciałem być w centrum rozrywki itp. spraw. Zgodnie z tym, co czytałem o Hurghadzie to jeden wielki plac budowy, hotel za hotelem, pensjonat za pensjonatem i strzeżone osiedla. Kiedy dotarliśmy do hotelu i wysiedliśmy z autokaru przeraziłem się hałasem, stukotem gwarem itp. doznaniami słuchowymi arabskiej ulicy? Straszne Jednak po wejściu do lobby hotelowego i przekroczeniu wejścia na dziedziniec hotelu doznałem lekkiego szoku. Kompletnie nie czuło się, że jest się w centrum miasta. Przednia fasada wygłuszała gwar ulicy, do tego piękny zadbany ogród i wszechobecna zieleń, czego już w mieście brakowało. Pokój dostaliśmy na parterze vis a vis basenu i to był plus, potem się dowiedziałem, że na ogół rodaków pacyfikują nad lobby, czyli we frontowym budynku do ulicy, miałem szczęście. Po kilku wyjazdach przyzwyczaiłem się, że nasi są zawsze traktowani po macoszemu w hotelach, dlaczego tak jest? Odpowiedź przyszła nieco później kilka lat później wtedy, kiedy udało mi się porozmawiać z menagerami w jednym z hoteli potem w innym itd. Zachowam też chronologię swojej wiedzy wespół z tą we wpisach i napiszę o tym w kolejnej odsłonie. Generalnie hotel bardzo przyjemny, obsługa w 95 % przesympatyczna, dyrekcja zainteresowana żywotnie tym, jakie jest samopoczucie gości. Nasz dzieci również były zadowolone, jako że codzienne animacje(po niemiecku) dawały im sporo radości. Wadą i to duża wadą tego hotelu jest Al inclusive do 22.00 (Sic!)Kiedy starsi nabierają ochoty na biesiadę po zmroku oni zamykają bary, no cóż każdy chce kiedyś odpocząć?
To tyle w temacie hotelu, jeżeli chodzi o ulicę a ściślej rzecz biorąc o Aleję Fondoka, bo przy niej znajduje się hotel, i to na tej ulicy wtedy odbywało się życie nocne. Ulica w ciągu dnia cicha i spokojna, leniwe taksówki przejeżdżały w poszukiwaniu turystów, którzy raczej rzadko wychodzili z hoteli w ciągu dnia (sierpień).Po zachodzie słońca na ulicy wrzało, masa samochodów, otwarte sklepy i multum turystów, bo właśnie przy tej Alei znajdowało się wtedy najwięcej hoteli. Po lewej stronie wychodząc z hotelu kilkaset metrów dalej znajdował się market spożywczy sieci Metro, najczęściej odwiedzane przez turystów miejsce z racji niezbyt drogich zakupów spożywczych i przedmiotów użytku codziennego. Pewnego dnia zapuściłem się nieco głębiej w stronę prostopadłą do morza czerwonego w wąskie uliczki by „posmakować” arabskiej ulicy. Tam też wypił swoją pierwszą kawę po arabsku, czyli czarną jak smoła filiżaneczkę pojemności 100 ml zrobioną chyba z 10 łyżek stołowych kawy. Do tej kawy w obskurnym arabskim barze podano mi butelkę wody a ja zastanawiałem się, po co skoro zamówiłem kawę, po pierwszym łyku zrozumiałem, tę kawę należy popijać wodą, bo wypala język a przy tym koniecznie posłodzić. Pomimo, że nie słodzę kawy zrobiłem wyjątek i wrzuciłem 6 kostek cukru. Przy samym hotelu Le pacha znajduję się również sklep Jołki Połkii pisane cyrylicą, skład nastawiony na ruskich, których w Hurghadzie wtedy nie brakowało, właściwie, co drugi turysta to Rosjanin. Wymieniam ten sklep z uwagi na kolejną wizytę, którą złożyłem kilkanaście miesięcy później, ale o tym w następnym wpisie. Generalnie Hurghada przypadła mi do gustu. Zupełnie prywatnie, (co podkreślam i przypominam) załatwiłem sobie fakultet z arabami w postaci przejażdżki kładami po pustyni. Fantastyczny dzionek, wspominam do dzisiaj wieczorne ognisko na pustyni oraz tańce folklorystyczne. Już wtedy wiedziałem, że wrócę tu na pewno, ten klimat mi odpowiadał zarówno ludzi jak i temperatury.