Rejs Aidadiva Port w Ocho Rios

Rejs Aidadiva Port w Ocho Rios. Dzień drugi, czyli poniedziałek pobudka o 6 rano wymuszona tym bardziej, że człek przyswaja zmianę czasu i jak zwykle na Karaibach dzieje się to u mnie przez dni trzy. Śmigam na dziób Aida Diva domniemając, iż wpływa on zgodnie z rozkładem do Ocho Rios. Tym bardziej podejrzenia słuszne, bo odczuwam że raczej dryfujemy. W sumie coś na rzeczy, bo stoimy równolegle do Ocho a raczej powoli stawiamy dziób w kierunku przystani.

Rejs Aidadiva Port w Ocho Rios
Rejs Aidadiva Port w Ocho Rios

 Poznaję skały z wysokim drzewostanem poszarpane gdzie nie gdzie budynkami uwieszonymi jak gniazda skalne. Byliśmy tutaj w 2015 roku w kilku atrakcyjnych dla turystów miejscach.

Port w Ocho Rios
Port w Ocho Rios

 Między innymi dlatego w dniu dzisiejszym nie planuję nic co można zwiedzić w promieniu do 50 km, bo za 6 godzin AidaDiva odbija od przystani. Pobieram drona od służby bezpieczeństwa i śmigamy na miasto. W porcie dopada nas tradycyjny naganiacz taxi i oferuje wynajem etc. Pakujemy tyłki próbując wymusić odpowiedz o warunki, niestety oprócz nic z tego, gamoń na okrągło pokazuje obrazki i pyta gdzie chcemy jechać. Kiedy mówisz, że na plażę Jamesa Bonda on kiwa z niesmakiem, cóż zdaje się na niego i śmigamy w górę do lasu deszczowego, by porobić sobie foty, bo cóż można tu innego robić? Tubylcy jak to oni, jak zwąchają pieniądze…zatrzymuje gdzie się da proponując fotki byle gdzie. Masz wrażenie, że tak go nauczyli ci którzy chcieli zaliczać zwiedzanie ilością fotek. Co kraj to obyczaj, co turysta to skrzywienie? W końcu udaje mi się go przekonać by zaproponował coś od siebie, na co on pokazuje nam kolejny folder z obrazkami Itd. itd. Cóż wracamy do downtown i płacąc 30 USD opuszczamy jełopa życząc mu przyjemnej trasy. Spacerek po mieście, docieramy do ichniejszego rynku obchodzimy go dookoła, ale jeśli człek już był w tych stronach i obkupił się czym chciał to co nowego w tych powtarzalnych hand made suwenirach znajdzie? Jest jedna rzecz, ale o niej w Polsce póki co…ciii. Wracamy na statek niestety, czasu w Ocho mało wiec dalej nie ma się co ruszać. Ochrona robi trzepanko zawartości kieszeni, gość po rewizji spodni prosi o wyjecie zawiniątka a w nim lufka i zapalniczka, reaguje spojrzeniem w moje oczy tak głębokim jak w studnię artezyjską, zabawne. O tym, że za tydzień ponownie znajdę się w okolicy jeszcze nie myślałem ale napiszę w jednym z wpisów bo było świetnie. Póki co zapraszam na krótką filmową wizytę w porcie Ocho Rios.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *