Lotnisko w La Romana pierwsze wrażenie i kilka istotnych uwag. Lądowanie na lotnisku w La Romana, od samolotu zmierzasz w kierunku budynków i szok, nie wchodzisz tam, tylko kierują cię od razu na parking autokarowy. A gdzie odprawa? Cóż mało wiem po ponad 100 lotach. Fakt spoglądam kątem oka na terminal wydaje się mały ale czy tak mały by nie pomieścić tych 300 kolejnych pasażerów?
Solennie zawiadamiam iż przyleciałem niemieckimi liniami Condor świadczącymi usługi dla niedawno upadłego Thomasa Cooka, dlaczego wdałem ten tekst? O tym na końcu tej serii albo i już się dowiedzieliście, cóż przyznaję że jestem dumny bo latamy Condorem sporo. O tym, dlaczego lubię latać z Niemcami jednocześnie mając wobec nich uprzedzenia historyczne, nie będę się rozpisywał by nie obrażać osobników którzy latają np. z Szopena w kierunkach wschodnich czy innych. Pisać generalizując o nacji w tym wypadku to nadużycie bo sam jestem polakiem, jednak o kulturze i zachowaniu w samolocie w przypadku Niemców, oni mogą pisać z dumą, ja niestety nie. Dość dodać, że prorokują iż darmowy alkohol w Emirates czy Qatar Airways wkrótce się skończy, zapewne na prośbę załóg obsługujących loty z polskich lotnisk.
Pakują nas do autokaru bez sprawdzania czegokolwiek i zawożą do portu w La Romana. Port widziałem kilkukrotnie podczas poprzednich wizyt. Objechaliśmy to miasto zarówno autem jak i spacerując po nim.Kilka razy byłem również w porcie i oglądałem kolosy pasażerskie jakie tu zawijają. Przyznam szczerze, że do głowy mi nie przyszło, że będę w przyszłości ich pasażerem ze swoją chorobą morską. Ćwiczyłem to kilka razy i za każdym razem od dziecka ten sam problem błędnika. Czy to mała krypa czy 50 metrowy jacht, było po mnie po jakimś czasie. Koniec na ten temat aktualnie, po kolejny wpis kontynuujący historię rejsu odsyłam wkrótce tutaj.
Zapraszam na krótką relację z lotniska w La Romana czyli La Romana Casa De Campo International Airport.